Forum WRYYYYYYYYYYYYY! Strona Główna WRYYYYYYYYYYYYY!
Najzajebistsze forum w promieniu 50 m
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Tam gdzie diabeł mówi o kurwa! "

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum WRYYYYYYYYYYYYY! Strona Główna -> Planehammer / Snyrdlak
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Horned
Professional Spammer



Dołączył: 29 Lis 2007
Posty: 730
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:00, 17 Gru 2007    Temat postu: "Tam gdzie diabeł mówi o kurwa! "

Tak więc Tydus ,Evan, Clarens oraz ja we własnej osobie powróciliśmy do Sigil. Kiedy schodziłem po trapie Zemsty Królowej Anny, zadowolony że już nigdy nie zobaczę planu astralnego wraz z upiornymi zamkami, usłyszałem następującą kwestię:
-Tylko się nie rozchodźcie za daleko bo jutro lecimy na bator.
Tak, to było wspaniałe. Już cieszysz się spokojem a tu taka wspaniała informacja. Dowiedziałem się jeszcze że mamy udać się do Dis. No więc trzeba było się jakoś przygotować. Całe szczęście znałem bandę pijanych impów oraz kilku ich znajomych. Po postawieniu im Baatriańskiego przeczyszczacza udzielili mi niezbędnych lekcji ciekawego języka jakim jest piekielny. Poznałem też diabła który za resztę metalowych krążków jakie miałem poinformował mnie do kogo mam się zgłosić w Dis by dowiedzieć się gdzie i co w trawie piszczy.
Następnego dnia władowaliśmy się na statek i ruszyliśmy na bator. Droga była tak nudna że ludzie na statku zaczęli się dziwnie zachowywać. A nie! Te dziwne zachowywanie było spowodowane burzą psioniczną które szaleją na planie astralnym. Tak, o tym właśnie wam opowiem.

Lecimy sobie w najlepsze i robimy to co zwykle. Ja upominam się o szacunek delikatnie zwracając im uwagę że będą mnie czcić. Tydus mnie olewa, Evan mnie tyra, Clarens... yyy gdzie jest Clarens?

Zapomniałem napisać że Clarens podobno dostał specjalne zadanie i chyba będzie znowu coś kradł. W zamian dostaliśmy z przydziału córkę Blackbearda czyli mamy podwójnie przesrane bo:
a) jeśli zginiemy to Blackberd będzie wkurwiony
b) jeśli przeżyjemy a Nelba nie to Blackberd nas zajebie
c) Blackberd nas zajebie jak coś i tak zjebiemy i doszła nam jeszcze jedna sprawa którą można.

Tak więc lecimy w najlepsze i nagle w naszą stronę pędzi wielkie czarno szare coś co zagina rzeczywistość. Pomyślałem że schowam się pod pokładem i przeczekam moją śmierć. Tak też się stało. Przeżyliśmy wszyscy... Evan też... kurwa...!
Otwieram oczy i widzę Tydusa który zdejmuje skrzynie z reszty ekipy. Powietrze dziwnie świeże oraz słychać z zewnątrz śpiew ptaków. Pierwsza myśl jaka pojawiła mi się w głowie to to że to nie może być bator. I tak też było. Wychodzimy na pokład rozwalonego statku a przed nami olbrzymia dżungla. Drzewa jak w mordę strzelił zasłaniały słońce a ilość wiatru życia zabiła by nie jednego umarlaka. Blackberd wkurwiony (zresztą tak jak mówiłem zapewne podczas lotu któreś z nas chcąc nie chcąc coś rozwaliło). Po chwili uspokoił się i powiedział że popsuł się przetwarzacz energii, po czym wyciągnął pokaźny czerwony kryształ który nosił na sobie kilkanaście pęknięć oraz był nadkruszony. Dupa blada, pomyślałem ale nie ma co rozpaczać. Kamień można naprawic trzeba tylko uzbierać kilka źródeł aethyru i po sprawie.
Ruszyliśmy więc w głębie puszczy, która po jakimś czasie zaczęła się przerzedzać. Od czasu do czasu na drzewach widać było tajemnicze malowidła namalowane farbą roślinną. Szliśmy tak szliśmy zbierając po drodze egzotyczne owoce które okazało się że mogą służyć jako paliwo do naszego statku planarnego.
Wędrówka zdawała się nie mieć końca lecz Evanowi to nie przeszkadzało bo po odkryciu właściwości owoców zaczął eksperymentować z moim bukłakiem oraz sokiem z ognistych owoców. Swoją drogą nie chciałbym być kiedy ta dżungla płonie bo naprawdę szybko by to spłonęło zahaczając o okoliczne wymiary.
W końcu doszliśmy do dziwnego skrzyżowania. Jedna ścieżka była wąska i lekko udeptana druga przypominała drogę główną w dzielnicy pani. Poszliśmy bardziej cywilizowaną drogą a na jej końcu cztery posążki nad wodospadem z krystalicznie obleśną wodą. Jak dla mnie wystarczyło by znienawidzić ten plan. Nagle usłyszeliśmy coś w krzakach i poszliśmy tą stronę. Jednak delikwent który nas obserwował najwidoczniej uciekł. Tak czy siak wiedzieliśmy już że ktoś wie o naszej obecności na jego terytorium. Oczywiście nic sobie z tego nie robiąc poszliśmy drugą ścieżką prosto nad rzekę. W oddali zobaczyliśmy malutką ludzką sylwetkę. Oczywiście kulturalnie wszyscy pomachaliśmy w jej stronę. Nie wiem czy z czterystu metrów wyglądam tak strasznie ale ta osoba uciekła pędem jaguara który ją zaraz napadł. Tak dokładnie było. Kiedy dogoniliśmy malutką istotkę zobaczyliśmy ludzkie dziecko stojące w przerażeniu przed olbrzymim jaguarem. Miał z dobre dwa metry w kłębie. Co oznaczało że dziecko będzie brutalnie wpierdolone jeśli niczego nie zrobimy. Nelba wystrzeliła z kuszy i jeszcze bardziej wkurzyła bestie. Mój pocisk płonącej energii nawet do niego nie doleciał ale warto było odwrócić jego uwagę. Atak i obrażenia skoncentrowały się na Tydusie który wiedział gdzie uderzyć aby bolało. Nawet ja kiedy po raz kolejny zawiodłem się na magii ruszyłem z szarżą na wielkiego kota. Evan natomiast przetestował swoją bojową machinę z diabelskim skutkiem. Dupa wielkiego kota wyglądała jak plan ognia w same południe. Jednak Nelba zadała ostateczny cios a konkretniej strzał który przebił serce bestii. Zanim jednak nasz kotek odszedł do krainy wiecznych łowów, a daleko nie miał, uwierzcie mi na słowo, pobrałem odrobinę ametystowego wiatru z ulatującego ducha.
Co tu dużo ukrywać, zaraz po pobraniu aethyru zrobiliśmy z niego naleśnik mięsny, Nelba w oryginalnej formie jest tylko zielona a on był czerwony. Ja zabrałem sobie głowę kota na pamiątkę. Kiedy podnieśliśmy głowy do góry po przerobieniu kota na atomy i upewnieniu się że nic nam już nie zrobi, zobaczyliśmy człowieka o atletycznej budowie w prymitywnym ubraniu oraz koło niego stała przestraszona dziewczynka która uratowaliśmy przed konsumpcją przez kotka. Lecz nie zawsze jest niedziela i kotek umarł.
W wiosce przywitano nas ciepło lecz poziom technologiczny i myślowy tych ludzi był bardziej przerażający niż wizja końca wojny krwi. Jednak szybko dogadaliśmy się z wodzem wioski. Pokazaliśmy mu że potrzebujemy takiego oto kryształu. Okazało się że w okolicy znajduje się taki kryształ. Wszystkich zaczęło prześladować wrażenie że albo mamy kosmicznego farta albo ktoś robi sobie z nas niezłe jaja. Jednak jak okazja to okazja. Kazano poddać się nam próbie która polegała na wypiciu jakiegoś mózgojeba oraz zaciągnięciu się jakimś mocnym towarem. Najgorsza sprawa na sam koniec, trzeba było napić się czystej źródlanej wody. Po przejściu próby udaliśmy się pod eskortą do świątyni gdzie znajdowała się wiedźma która dała nam magiczny kryształ oraz na odchodne dowaliła nam tekstem z jakiegoś romansu prosto z elizjum. W każdym razie nikt tego nie zrozumiał ale zawiało powagą. Wróciliśmy na statek i Blackberd uruchomił rzęcha. Ruszyliśmy w przestrzeń a ja próbowałem naprawić pęknięty kryształ. Zawsze jakiś zysk no nie? Jednak najzwyczajniej straciłem kilka dni swojego życia. Naprawę postanowiłem powtórzyć w drodze powrotnej.
Naszym celem jest tym razem znalezienie pierścienia Tithriel a osobą która wie gdzie się on znajduje jest nijaki Morogh. To był nasz nowy cel. Nie lobię takich akcji ale co poradzić.
Po jednym dniu podróży naszym oczom ukazała się sadzawka która prowadziła do przedsionka piekła czyli do miasta bramy. Tam wypróbowałem podstaw mojego batoriańskiego lecz zderzyły się one z płynną wymową Evana. Wiecie kiedy kogoś nie lubisz to jakoś to jest ale jak on jeszcze jest w czymś lepszy od Ciebie w czym ty chcesz być dobry to to strasznie dobija. Chyba go polubię i zaproponuje uczciwą wymianę wiedzy. Chłopak mnie zadziwia z każdym dniem.
Dokonaliśmy zakupów w postaci maści na odparzenia by w Dis nie zamienić się w popiół. To by było straszne , nie toż że wróciliśmy z tego planu to jeszcze byśmy tam wrócili jako podłoga w zamku strachu.
Ja za pieniądze dowiedziałem się o tym co powinienem wiedzieć o moim kontakcie w Dis co okazało się bardzo przydatne.
Po małej przepychance wylądowaliśmy w Dis. Co tu dużo mówić. Trafiłem do stolicy miejsca gdzie robią mój najlepszy alkohol a mianowicie Batoriańskiego Przeczyszczacza! To trzeba było wykorzystać. Jednak nawiązanie kontaktu w tym nieprzyjaznym planie było kłopotliwe. Okaż słabość a nie ma dobrze! Ale od czego ma się Tydusa który doskonale dogadywał się ze słabszymi. Evan udał się na zakupy a ja wraz z Tydusem i Nelmą ruszyliśmy szukać naszej wtyczki. Drzwi otworzył nam imp przed którym już zaczynaliśmy się płaszczyć jako śmiertelnicy. I tak trafiliśmy do diabła który był despotą i nie lubił zbyt pewnych siebie istot a mianowicie wpierdalał je żywcem jeśli coś było nie tak.
Tydusa nie poznałem normalnie nie poznałem. Jak Nelma umiała zmienić to i tamto to Tydus normalnie płaszczył się przed tym diabłem jak by był robalem. Robił to do takiego stopnia dobrze że normalnie łezka się w oku kręci kiedy ja służyłem pod swoim nauczycielem i panem mojego życia.
Stare złe, dobre czasy! Ale wracajmy do tematu. Diabeł obiecał nam że powie gdzie znajduje się ??Morgun?? jeśli przetrącimy kości nijakiemu Ardonisowi i pozdrowimy od zleceniodawcy jeśli chcemy. Daliśmy słowo planarne że dokonamy tego a potem wszyscy modlili się osobno wychodząc z jego domu żeby nijaki Ardonis nie był jakim balorem. Wchodzimy do karczmy Roztopiona Korona. Dziarsko i pewnie bo trzeba stworzyć sobie styl by nikt nie zabił za to że żyjemy. Patrząc na dorodny biust Eryni spytałem się jej czy przypadkiem nie ma tu jakiegoś Ardonisa płacąc za Batoriańskiego Przeczyszczacza dwadzieścia razy więcej. Ona grzecznie wskazała nam gdzie znajduje się delikwent. Dzięki bogom i innym istotom wymiarów mieliśmy farta ale nie takiego jak ze znalezieniem kryształu w dżungli. Naszym celem był pół diabeł ze swoimi kolegami. Wpadłem na pomysł doskonały. Trzeba udawać że nikogo się nie boimy, zajebać mu w ryja, pozdrowić i wyjść z klasą z tawerny. Szliśmy więc sznurkiem, Tydus przodem , Nelma z kuszą tuż za nim a ja z kuflem przeczyszczacza na końcu. Szliśmy do stolika obok, a przynajmniej to tak wyglądało. Po czym Tydius zamachnął się w swój cel mieczem a kiedy bezwiedne ciało zaskoczonego czarta odbiło się z roztrzaskanym pyskiem od stołu dostał z kuszy prosto w ramię. Ja powiedziałem sentencje pozdrawiającą i zaczęliśmy powoli wychodzić z karczmy. Ardonis był w szoku tak samo jak jego koledzy przy stoliku. Ardonis w wściekłości cisnął we mnie magicznym pociskiem który farciarsko odbił się od tarczy aetchyru która chroniła moje ciało. Co dobiło morale Ardonisa. Kiedy wychodziłem jakaś Erynia powiedziała coś miłego lecz nie mieliśmy czasu sprawdzić czy to prawda. Wróciliśmy do diabła a ten ucieszony dał nam informacje o Abishaju którego szukamy oraz rzucił na drogę pięć larw. Zadowoleni ruszyliśmy do karczmy i zarazem noclegowni Zakręconej Wierzy.
Tam kupiliśmy sobie niewolnika oprowadzacza i testowaliśmy jego walory wokalne. Od barmana dowiedzieliśmy się gdzie znajduje się lokum naszego celu. I szybko tam poszliśmy. Informacja kosztuje więc u niego kosztowała pięćdziesiąt larw! Załamani ruszyliśmy do Blackberda który znajdował się w Roztopionej Koronie. Powitani z aprobatą wdaliśmy się w bójkę która była wywołana brakiem larw oraz niewyparzoną gębą Ardonisa. Zabiliśmy ich ale Nelma nie dała by rady bez pomocy ojca. Lecz Blackberd i tak czekał do ostatniej chwili. Tydus jak zwykle był nieśmiertelny i wyszedł ze starcia bez zadrapania.
Po zaklepaniu ekipy Ardonisa i zarobieniu odpowiedniej ilości larw udaliśmy się do abishaja który wrócił z wojny krwi. Dostaliśmy informację gdzie znajduje się pierścień.... jest w świątyni... zajebiście... dobrze że Tydus jest nieśmiertelny...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Horned dnia Pon 21:44, 17 Gru 2007, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum WRYYYYYYYYYYYYY! Strona Główna -> Planehammer / Snyrdlak Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin